Reklama

niedziela, 17 lutego 2013

KAZACHSTAN - prawdziwy szok !

Pojechałem tam w 2001 roku. To był prawdziwy szok. Zupełnie inne realia. Państwo w transformacji. Trochę jak nie tak dawno w Polsce. Kantory wymiany walut, rozbudowane bazary miejskie, kasyna gry, bezradność społeczeństwa wobec nowej sytuacji. Nowy Kazachstan.



Celem naszego wyjazdu była penetracja rynku bawełny uprawianej w Kazachstanie i oferowanej na eksport. Pracowałem wtedy w firmie importującej bawełnę dla potrzeb polskich przedsiębiorstw. Jeden z większych kazachskich producentów bawełny nalegał na nasz przyjazd. Możliwość uzupełnienia zwyczajowego importu z Łotwy prezentowała się dość atrakcyjnie. Dlatego zapadła decyzja o wyjeździe.

Wylot z Warszawy z przesiadką w Moskwie do... Astany. Jestem zdziwiony.... Dopiero po chwili dociera do mnie, że stolicą Kazachstanu nie jest znana mi dobrze Ałma Ata (była Stolica Kraju) a Astana. Nasz bogaty biznesmen wita nas na lotnisku i zawozi do swojego domu. Jest pora obiadu. Wita nas cała rodzina. Wielkie przyjęcie, dobre alkohole, rozmowy...
Głowa domu opowiada o sobie i Kazachstanie. Okazuje się, że kraj jest trochę mniej islamski niż Afganistan. Tylko około 60% społeczeństwa jest tego wyznania. Widać tu rękę Rosji – efekt wieloletnich prób wymieszania narodów swoich republik. (niewiedzącym wyjaśniam, że Kazachstan był jedną z republik Związku Radzieckiego. Dodam, że Kazachstan w przeszłości był znanym miejscem zsyłek wielu Polaków). Dowiadujemy się, że nowa Stolica Astana została proklamowana w 1994 roku a tak naprawdę stała się nią w 1997. To dziewiąte co do wielkości Państwo na świecie uzyskało swoją niepodległość w 1991 roku.

Barwna biesiada i alkohol robią swoje – gospodarz proponuje nam zwyczajową banię – czyli tyle co saunę. Na pytanie jak daleko trzeba jechać okazuje się, że gospodarz ma takową w swoim domu. Wielka radość wszystkich uczestników spotkania. Robimy sobie saunę. Gorąco z kamieni polanych zimnym piwem. Wszyscy wracają do zdrowia. Na pytanie gospodarza czy chcemy dalszych atrakcji odpowiadamy chórem – tak teraz dyskoteka. Tańczymy do upadłego. Chcemy jednak czegoś więcej. Nowa atrakcja. Gospodarz zawozi nas do  najlepszego kasyna w Astanie. Wymieniamy nasze dolary na miejscowe żetony. Zaczynamy obstawiać i przegrywamy wszystko. Pocieszam się tym, że pozostaje mi szczęście w miłości. Tańczymy w zaprzyjaźnionym gronie. Jest miło, ale gospodarz przypomina, że wieczorem musimy pojechać do Ałma Aty. Mamy umówione na następny dzień spotkanie w Ministerstwie Gospodarki. Biznes przede wszystkim. Umawiamy się na wyjazd na godzinę 22.00.

22.00 – wyjazd dużym terenowym samochodem z kierowcą. Trasa trwa kilka godzin. Obserwację krajobrazów Kazachstanu umila nam nasz Gospodarz szczodrze częstujący wszystkich (poza kierowcą) wykwintnymi napojami alkoholowymi. Wypytujemy go o zwyczaje dotyczące zawierania małżeństw. Okazuje się, że wielożeństwo jest bardzo popularne, szczególnie jeżeli idzie w parze z bogactwem Głowy rodziny. Moja sugestia, że siedem żon to rozsądny wybór dla mężczyzny, spotyka się z protestem naszego Gospodarza.
Uważa się za osobę skromną i twierdzi, że skoro tydzień ma siedem dni sześć żon mu wystarcza. Musi mieć przecież jeden dzień dla siebie, aby trochę odpocząć od kobiet
i mieć czas na zajęcie się ważnymi sprawami. Za oknami samochodu migają surowe, górskie krajobrazy Kazachstanu. Nic dziwnego: trasa z Astany do Ałma Aty biegnie górskimi szlakami i przełęczami. Temperatura jest minusowa, ale życie na poboczach drogi pulsuje biznesem. Zatrzymujemy się aby zatankować paliwo. Okazuje się, że to nie stacja benzynowa a najzwyklejsza w świecie cysterna z której tankujemy paliwo. W tym momencie pomyślałem sobie – już bardzo głodny- że restauracji pewnie też nie znajdziemy. Nasz gospodarz jakby czytał w moich myślach, pyta: może byśmy coś zjedli? Wszyscy ochoczo potakują. Kierowca zatrzymuje samochód przy następnej przełęczy. Wysiadamy. Słyszę warkot – to pracuje generator prądu. Czuję słodki zapach wszechobecnej baraniny. Sukces - jest światło. Widzę duży wojskowy namiot znany Polakom choćby z filmu „Czterej pancerni i pies”. Gospodarz zachęca nas do wejścia twierdząc, że to najlepsza restauracja w okolicy. Wchodzimy. Wewnątrz długie drewniane ławy. Przy nich siedzą goście i jedzą z głębokich mis. Zajmujemy miejsca. Gospodarz zamawia danie dnia. Każdy z nas dostaje identyczną głęboką misę i chleb. Okazuje się, że to gęsta zupa, w której pływają duże kawałki baraniego mięsa.
Po paru łyżkach okazuje się, że to bardzo smaczne i pożywne danie. Nasyceni wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej. Gospodarz wskazując kolejną przełęcz mówi nam, że parenaście kilometrów dalej znajduje się legendarny Kosmodrom Bajkonur z którego startowały w przeszłości wszystkie radzieckie rakiety międzyplanetarne.