Reklama

sobota, 26 maja 2012

LONDYN - moja pierwsza podróż na Zachód.

Pojechałem do Londynu aby pozbyć się stresów związanych z nauką języka angielskiego. Było to po drugim roku studiów na Ekonomice Handlu Zagranicznego Uniwersytetu Łódzkiego. Mój angielski był oceniany na 3+. Jak pokazała przyszłość, opłaciło się: zdałem egzamin państwowy z tego języka.


         To był mój pierwszy wyjazd na zachód. Trudno było otrzymać zgodę władz na wyjazd. Warunkiem było otrzymanie zgody banku na zakup 130 USD. Podania składałem trzykrotnie. Kolor odpowiedzi banku oznaczał zgodę lub jej brak. Dwukrotnie otrzymywałem różową, czyli negatywną odpowiedź. Za trzecim razem przyszła zielona. Byłem szczęśliwy.
         Nie miałem pojęcia jak w tej Wielkiej Brytanii jest. Powszechna opinia głosiła, że Anglia to wolny, demokratyczny kraj, w którym każdy człowiek może znaleźć godną pracę i normalnie żyć z otrzymywanych zarobków. Żeby dolecieć do Londynu, musiałem pojechać do Krakowa, skąd miałem połączenie z Paryżem, tak było taniej, później pociąg do kanału i podróż promem  do Anglii. Dalej autobusem do Londynu.
         Całe szczęście, że w czasie tych podróży poznałem mojego później wieloletniego przyjaciela: Wieśka. Bez niego nie dałbym sobie rady. To on mnie uczył jak można przeżyć niewiele jedząc. Mieliśmy ze sobą trochę puszek z Polski. Nasze pierwsze miejsce noclegu w Londynie było dość drogie. Cały czas walczyliśmy o pracę. Nasze starania o pracę to dwa tygodnie  biegania po Londynie.
         Mamy pracę: Jestem kelnerem w restauracji małego hotelu, który przyjmuje pasażerów z międzynarodowego lotniska w Londynie - Heathrow, w sytuacjach kiedy pojawiają się problemy z kontynuowaniem podróży(złe warunki atmosferyczne, awaria samolotu, etc.). Wiesiek rządzi w kuchni. Jestem jedynym kelnerem pracującym popołudniu. Muszę zainwestować w nieskazitelnie białą koszulę, czarne spodnie i czarny krawat. Z butami jest gorzej. Mam brązowe zamsze. Zakup nowych, czarnych butów nie wchodzi w grę(brak kasy). Radzę sobie kupując czarną farbę do zamszu. Po pomalowaniu buty wyglądają jak nowe. Niestety, codziennie po powrocie z pracy muszę starannie zmywać czarną farbę ze swoich stóp. Buty farbują.
         To jednak nic wobec podstawowego problemu: kuchnia proponuje jeden rodzaj dania obiadowego – kotlet wieprzowy. Menu proponowane przeze mnie klientom jest natomiast bardzo bogate, naprawdę jest w czym wybierać. Tak więc moja nauka angielskiego polega na nabywaniu umiejętności przekonywania klientów, że jedynie wieprzowe kotlety zasługują na ich uwagę. Podobnie jest z lodami – mamy tylko truskawkowe. Muszę się bardzo starać, ponieważ od zadowolenia klienta zależy wysokość otrzymywanego napiwku. Sprawa bardzo ważna, gdyż w wynajętym przez nas  mieszkaniu mieszka dwóch kolegów, którzy jeszcze nie znaleźli pracy. Staram się więc bardzo. Moja koleżanka z Polski pomaga nam zbierać godziwe napiwki. Ponieważ poznaje bogatego studenta z Arabii Saudyjskiej, umawia się z nim w naszej restauracji. To naprawdę duży finansowy zastrzyk.
        Po kilku dniach nasze sprawy zaczynają wyglądać o wiele lepiej. Zatrudniam się dodatkowo przy przebudowie budynku mieszkalnego na hotel. Ale o moich nowych przygodach z tym związanych opowiem następnym razem.

2 komentarze:

  1. Też chcę tak podróżować!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciezzawsze mozesz pojechac do londynu, znalezc prace i zwiedzac londyn, troche odwagi nie zaszkodzi, pozrawiam, romek

      Usuń