Reklama

piątek, 2 marca 2012

KUBA 4 - najpiękniejsze plaże.



               Dziś o przepięknych plażach karaibskich. W czasie mojego pobytu w Hawanie, przyjaciele chcieli pokazać mi normalną kubańską plażę. Trochę się wzbraniałem. Dzień wcześniej, kiedy wylatywałem z Warszawy w Polsce padał gęsty śnieg jak to bywa w lutym. Co prawda temperatura na Kubie wynosiła około 27 stopni, ale większość napotykanych przeze mnie Kubańczyków powtarzało bez końca: „Hoy hace mucho frio”, co w wolnym przekładzie znaczy: „Dzisiaj jest bardzo zimno”. Wahałem się tym bardziej, że miałem przecież swój przepiękny basen w hotelu. W końcu jednak uległem – i nie pożałowałem.

Plaża Varadero.
              Jedziemy do słynnego Varadero. To tylko 150 kilometrów w kierunku wschodnim od Hawany. Przyjeżdżamy na miejsce. Idziemy na plażę. I tu szok. Wszystko - wszystko różni się od tego, do czego przyzwyczajeni są mieszkańcy Europy odwiedzający swoje nadmorskie kurorty. Jest plaża, ale jakże inna: piasek jest przecudownie miękki (czytaj bardzo drobny) a jego barwa super biała. Patrzę na Ocean: jest niebieski i jakże inny od szarych wód morza Bałtyckiego. Właściwie niebiesko – zielony, ale jaki czysty! Wchodzę do przezroczystej wody morza Karaibskiego. Idę coraz dalej i wciąż przez czystą wodę widzę piasek na dnie, a na nim najprzeróżniejsze muszle i muszelki. Niektóre z nich są ozdobą mojego mieszkania do dziś.

               Przyjaciele pokazują nam ośrodki nauki nurkowania zarówno dla początkujących jak i zaawansowanych. Jest wszystko: kawiarnie, hotele, restauracje, stragany z pamiątkami, katamarany, narty i skutery wodne. O dziwo, jest też ZOO i delfinarium, a nawet pole golfowe. Najsmutniejsze jest to, że to wszystko dostępne jest tylko dla turystów, a nie dla Kubańczyków. Zaliczamy wszystkie atrakcje, by potem poleżeć na plaży i kąpać się w morzu. Po pracowitych godzinach najwspanialszego relaksu decydujemy się na powrót do Stolicy.

              Wchodzimy do naszego Habana Libre witani przez miłą obsługę hotelu i kierujemy ku windom. Winda przyjeżdża, prosimy windziarkę o zawiezienie na 25 piętro. Przyglądamy się jej trochę zdziwieni: jest ubrana w gruby sweter i opatulona kocem. My w bluzkach z krótkim rękawem. Wtedy wyjaśnia nam używając znanego nam dobrze zwrotu: ”Hoy hace mucho frio”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz