Kiedy byłem trochę młodszy, wyjechałem w ramach współpracy organizacji młodzieżowych do pracy na Węgry. Naszym zadaniem było zbieranie brzoskwiń na jednej z plantacji Saszad (odpowiednik naszego PGR-u), położonej nieopodal stolicy Węgier. Pracowaliśmy tam przez okres jednego miesiąca, a po pracy zwiedzaliśmy Budapeszt.
Gmach Parlamentu w Budapeszcie |
Baszta rybacka. |
Koniec
pracy, szybki ale obfity obiad i pędzimy do autobusu. Podwozi nas prawie do
Dunaju po stronie Budy. Idąc w stronę przepięknego mostu Łańcuchowego,
ozdobionego przepysznymi lwami, szybko znajdujemy małą, osłoniętą od palącego
słońca starą winiarnię. Z przyjemnością wchodzimy do jej chłodnego wnętrza.
Siadamy przy drewnianym stoliku. Nie znając języka, porozumiewamy się z
kelnerem na migi (niestety nie zna angielskiego). Kiedy dowiaduje się, że
przyjechaliśmy z Polski uczy nas szybko po węgiersku powiedzenia znanego dobrze
w Polsce: „Węgier, Polak dwa bratanki – do wojenki i do szklanki”. Wiedząc, że
Polacy lubią pić czerwone wino, uczy nas jak zamawiać dobre, młode wino
Kadarka. Jesteśmy tam w trójkę więc nasze wyuczone zawołanie brzmi: „Harom
pohar Kadarka”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza: „Trzy szklanki wina Kadarka”.
Bardzo nam się to podoba. Niejednokrotnie później tak właśnie zamawiamy wino.
Najśmieszniejsze jest to, że często zwiedzamy miasto tylko z moim kolegą
Edkiem. Kelner zawsze jednak przynosi nam 3 szklanki wina.
Nasza knajpka jest tak sympatyczna (a młoda Kadarka tak smaczna), że
siedzimy w niej o wiele dłużej niż planowaliśmy. Robi się wieczór. Musimy
pomyśleć o powrocie do naszych podbudapesztańskich kwater. Tego wieczoru
zmuszeni jesteśmy przełożyć zwiedzanie Stolicy Węgier do następnego dnia.
jeszcze tam nie byłem ;/ chyba muszę się wybrać bo widzę, że warto :)
OdpowiedzUsuńNa Węgrzech byłem w II klasie liceum i bardzo miło wspominam tę wycieczkę. Wspaniałe budynki, ciekawe miejsca i dobre jedzenie. Nie można również nie wspomnieć o tutejszych winach;)
OdpowiedzUsuńmmm Węgry :D Godne POLECENIA ;)
OdpowiedzUsuń