Reklama

niedziela, 6 maja 2012

MOSKWA 3 - moja pierwsza podróż.

  

Artykuł opisuje moje doznania z pierwszej w życiu zagranicznej podróży. Miałem wtedy prawie 18 lat. Był to 1968 rok. Wyjazdy zagraniczne były bardzo utrudnione, ale w ramach RWPG najczęściej możliwe po otrzymaniu zaproszenia.



               Kolejny dzień zwiedzania Moskwy. Wstajemy rano. Śniadanie jemy szybko. Wychodzimy prawie biegiem, aby zdążyć na autobus jadący w stronę Placu Czerwonego. Tu niesamowita dla Polaka ciekawostka. Kupujemy bilety, ale nie u konduktora. Bilety na rolce leżą sobie w przeznaczonym do tego miejscu. Każdy wsiadający do autobusu pasażer, odrywa sobie z rolki jeden bilet, po czym wrzuca należność za przejazd do stojącego na widoku pojemnika. Pomyślałem sobie: to nieprawdopodobne, w Polsce taki eksperyment zdecydowanie by się nie udał. Tak mnie to zaintrygowało, że zacząłem obserwować przecież zmuszonych w ten sposób do uczciwości pasażerów. Okazało się jednak (musieliśmy już wysiadać), że tylko jeden pasażer oszukał współpasażerów na 1 (jedną) kopiejkę. Było dość śmiesznie, ponieważ inni pożyczyli poczciwcowi brakującej monety.

Sobór Wasilija Błażennowo.
              Odwiedzana przez nas perła rosyjskiej architektury to Sobór Wasilija Błażennowo, chyba jedna z najbardziej czytelnych dla każdego wizytówek Moskwy. Była wielokrotnie rozbudowywana przez Iwana Groźnego w drugiej połowie XVI wieku. W ciągu 6 lat stworzył 8 świątyń w tym jednym miejscu. Każda z nich w podzięce za kolejne zwycięstwa. Sobór Wasilija Błażennowo miał niestety później swoje bardzo złe lata. Po Rewolucji Październikowej został zamieniony na magazyny. Dopiero w końcu XX wieku Sobór odżył jako miejsce kultu religijnego (Myślę, że po roku 1990). Teraz wygląda przepięknie. Każda z jego świątyń i 8 baszt jest bajecznie kolorowa i jako jedno z centralnych miejsc Placu Czerwonego, stanowi przedmiot pożądania każdego turysty pojawiającego się w Moskwie.
             Teraz czas na posiłek. Przyjaciele zapraszają nas do restauracji. Kelner przynosi menu. Jest kilka zup do wyboru: szczi, borszcz, solianka. Szczi to bogaty kapuśniak na wywarze z mięsa. Borszcz to taki znany w Polsce barszcz ukraiński, z mięsem ale często dodatkowo z fasolą. Solianka jest chyba najlepszą z rosyjskich zup. Jest bogata w warzywa, a może być grzybowa, rybna i mięsna. Mamy szczęście. Jest „Ucha” – jak się okazuje naprawdę smaczna zupa rybna. Jemy z przyjemnością. Już nasyceni, jemy coś w rodzaju Strogonowa ( prawdziwego – wołowego). Po obiedzie obsługa serwuje nam lody. Są naprawdę wspaniałe. Szczególnie te śmietankowe. Podają je z owocami. Nikt mi nie powie, że moskiewskie lody są złe. Są przepyszne (i nie tak słodkie jak na Kubie).
             Decydujemy się na powrót do domu. Jutro też jest dzień. Mamy zwiedzać Nowodiewiczij Monastyr. Mamy też poznać tajniki rosyjskiego prawdziwego kawioru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz