Reklama

sobota, 7 grudnia 2013

KOREA PÓŁNOCNA - wszechwładny terror władzy (2).



Jedyny na świecie kraj totalitarnego reżimu i jednocześnie jakże pięknej i niepowtarzalnej przyrody.
Przyjęcie w Ambasadzie zapięte na ostatni guzik. Wielki dzień się zaczyna. Oczekiwanie na naszych zaproszonych gości. Uroczyste, przewidziane protokołem powitania. Oficjalne przemówienia Ambasadora, Szefa delegacji Gości, Szefa naszej delegacji. Wystawa polskiego rzemiosła jest otwarta. Rozpoczyna się żmudna praca polegająca na ciągłej prezentacji naszej oferty handlowej oczywiście w językach rozumianych przez gości a więc po rosyjsku lub angielsku. Mija pięć dni naszej ciężkiej pracy. Pakowanie eksponatów wystawowych i przygotowanie ich do powrotnego transportu.
Miejsce narodzin Kim Ir Sena

Pozostaje nam dzień na zwiedzanie Korei. Jedziemy do Mangyongdae, ok. 15 km od Phenianu, gdzie w zwykłej chacie ze stodołą przyszedł na świat Kim Ir Sen. Skansen został całkowicie przebudowany, chaty są nowe a w nich najbardziej rzucają się w oczy bogato wykończone strzechy trzcinowych dachów. Oglądamy liczne tablice pamiątkowe. Treść jednej z nich głęboko zapada nam w umysły: „ Wielki Wódz Kim Ir Sen skacząc z tego kamienia wymyślił jak pokonać japońskich imperialistów”. Tablice i zdjęcia kreują obraz przywódcy – wyzwoliciela półwyspu koreańskiego. Uciekamy szybko z tego miejsca zafałszowanej historii spreparowanej przez Wielkiego Brata.


Haftowany obraz

Czas mija szybko. Postanawiamy kupić jakieś pamiątki. Nasi znajomi z Ambasady tłumaczą nam jak znaleźć sklep tzw. „Radziecki”. Po godzinie udaje się nam go odnaleźć. W środku sprzedawczyni proponuje nam dwa rodzaje obrazów haftowanych na jedwabiu: motyw etosu pracy lub walki ze smokiem. Cudem znajdujemy interesujące alabastrowe naczynia w kształcie małej wazy mogące służyć do przechowywania precjozów. Idealny prezent dla kobiety mojego życia. Kupujemy nasze pamiątki.
Zniszczona droga nad morze
.
Mija południe. Nasi znajomi proponują nam szybką podróż nad morze.
  Jedziemy skuszeni pragnieniem obejrzenia morskich widoków południowo-wschodniej Azji. Nasza podróż trwa półtorej godziny i niestety kończy się szybko. Okazuje się, że gwałtowne powodzie i ruchy tektoniczne w tym rejonie zniszczyły trasę naszej podróży w stopniu uniemożliwiającym jej kontynuowanie. Władze Korei Północnej nie uznały za stosowne poinformować o tym naszą Ambasadę. Zostajemy tam jednak i przez dłuższy czas kontemplujemy piękno koreańskiej jakże różnej od naszej przyrody. Wracamy do Phenianu i resztę wieczoru spędzamy przy biesiadzie, tańcach i bilardzie w naszej gościnnej Ambasadzie.
Następnego dnia z ulgą odlatujemy do wolnego Świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz