Artykuł opisuje moje doznania z pierwszej w życiu zagranicznej podróży. Miałem wtedy prawie 18 lat. Był to 1968 rok. Wyjazdy zagraniczne były bardzo utrudnione, ale w ramach RWPG najczęściej możliwe po otrzymaniu zaproszenia.
Plac Czerwony. |
To było prawdziwe przeżycie. Musieliśmy z Tatą pojechać do Warszawy na lotnisko Okęcie. Dwie godziny oczekiwania na samolot Aerofłotu. Wsiadamy na pokład. Sprawdzanie paszportów. Wszystko w porządku. Samolot kołuje na pas startowy. Startujemy. Radziecka stewardessa proponuje białe wino. Patrzę na Tatę. Właśnie mam skończyć 18 lat. Tata mówi, że mamy wyjątkową okazję świętowania mojego startu w dorosłe życie. Pierwszy raz w życiu wypijamy wspólnie alkohol.
Lądujemy w Moskwie na lotnisku Szeremietiewo. Po odebraniu bagaży, ceremonia powitania z rodziną, która nas zaprosiła. Zabierają nas do swojego mieszkania. Wspaniały obiad. Długie, przyjacielskie rozmowy o Polsce postrzeganej przez nich jako kraj prawie kapitalistyczny oraz Związku Radzieckim jako potencjalnej alternatywie nowego Świata. Idziemy spać. Jutro zaczynamy zwiedzać Moskwę.
Pobudka o 8.00 rano. Plany zwiedzania są napięte, musimy wszędzie zdążyć na czas. Okazuje się że mamy zarezerwowane bilety na „Lebiedianoje Oziero” („Jezioro Łabędzie”) w „Teatrze Bolszoj”. Jedziemy na Plac Czerwony. Obowiązkowe zwiedzanie Mauzoleum Lenina. Udaje nam się ominąć niesamowicie długą kolejkę, korzystając z naszych polskich paszportów. Hasło „Goście z zagranicy” czyniło cuda. Wchodzimy do Mauzoleum. Podchodzimy w milczeniu do leżącego Wodza Rewolucji. Rzeczywiście: Lenin jak żywy.
Fajny blog,zapisałam sobie.Ja właśnie też korzystając z majówki wybieram się gdzieś poza granice,ale raczej Słowenia.Weszłam rano do Lidla a tam śpiwory,latarki,pojemniki na żywność i inne akcesoria w takich cenach że trudno było się oprzeć..Idealnie się zgrało z wyjazdem.Polecam wszystkim,pozdrawiam Magda
OdpowiedzUsuń